poniedziałek, 31 marca 2014

Koszty opóźnienia informacji


Z portfelami publikowanymi w internecie jest taki problem, że zwykle zanim dotrze do nas informacja o zakupie lub sprzedaży spółki, to kurs akcji się zmienia lub giełda w tym dniu jest już zamknięta. Czy ten poślizg czasowy ma znaczenie przy końcowym zarobku? A jeśli tak to jak duży?

Podstawowym czynnikiem, od którego zależy różnica pomiędzy zyskiem teoretycznym, a tym który udaje się nam zdobyć w praktyce, jest stosunek opóźnienia informacji do średniego czasu inwestycji.

Chodzi o to, żeby opóźnienie pomiędzy pojawieniem się sygnału, a rzeczywistą transakcją było możliwie małe w stosunku do czasu trwania inwestycji. Jeśli inwestujemy na rok to zwykle kilka dni różnicy w zakupienie nie zmieni znacząco naszego wyniku. Jeśli inwestujemy na tydzień, to każdy dzień jest na wagę złota i dwudniowe opóźnienie może totalnie zmienić wynik transakcji.

No dobrze, ale jak duże są to straty w standardowym wypadku?


Niestety nie mam dostępu do danych dla dużej grupy systemów, ale jako, że swój portfel prowadzę już 1,5 roku to liczba dokonanych transakcji powinna być wystarczająca do oszacowania strat wynikających z opóźnienia.

W przypadku mojego portfela każdą transakcję rozliczam według piątkowego kursu zamknięcia. Skoro sygnał kupna / sprzedaży generowany jest po zamknięciu w piątek, to pierwszą okazją do zakupu akcji jest poniedziałkowe otwarcie.

Dla wszystkich transakcji dokonanych w ramach portfela sprawdziłem jak ma się piątkowa cena akcji, według której rozliczam portfel do poniedziałkowej ceny otwarcia. Oto wyniki:


Słupki pokazują o ile procent poniedziałkowa cena była wyższa niż piątkowa. Im większy słupek, tym więcej zysku straciliśmy na opóźnieniu. Jeśli słupek jest ujemny oznacza to, że czekając do poniedziałku kupiliśmy dane akcje taniej niż w piątek, a więc mamy dodatkowy zysk.

Średnia strata na kupnie według poniedziałkowej ceny wyniosła 0,38%.

A o to wyniki transakcji sprzedaży:

Tutaj słupki interpretujemy odwrotnie, a więc im większy minus tym więcej zysku musieliśmy oddać. Średnia strata na sprzedaży według poniedziałkowej ceny wyniosła 1,41%.

Co to oznacza?
Że w przypadku prowadzonego przeze mnie portfela rzeczywiste wyniki inwestycyjne będą gorsze od teoretycznych o ok. 1,79% na transakcję.

Czy to dużo czy mało?
Z aktualnego pliku informacyjnego o portfelu (http://www.fundamentalna.net/portfel-inwestycyjny) można wyczytać, że średni wynik na pojedynczej transakcji to 27,29%. Łącząc te dane otrzymujemy informację, że przy rzeczywistym zastosowaniu tej strategii nasz średni zysk z transakcji wyniesie 25,5%.

Okazuje się zatem, że różnica nie jest znacząca, ale nie zawsze musi tak być. Średni czas trwania inwestycji w ramach naszego portfela to 4 miesiące. Jak wyglądałby zysk bardzo podobnego systemu, który inwestuje na okres miesiąca?

Teoretyczny zysk z inwestycji wyniósłby 6,8%, podczas gdy realny zysk wyniósłby ok. 5%. Tu różnica jest już bardziej dostrzegalna.

Co z tego wynika?
Naśladowanie decyzji inwestycyjnych innych osób ma sens tylko wtedy, gdy inwestycje dokonywane są na odpowiednio długi termin (min. kilka miesięcy). Wtedy koszt związany z opóźnieniem informacji jest bardzo mały.

Przy systemach dokonujących wielu drobnych i krótkich transakcji, połączenie standardowych prowizji z kosztami opóźnienia informacji mogą okazać się elementem uniemożliwiającym powtórzenie wyników, autora.



Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów:

8 komentarzy:

piotrek pisze...

Zawsze wiedziałem że praktyka jest mniej dochodowa niż teoria.
I mamy tutaj pierwszy namacalny dowód ;)

Andrzej pisze...

Filipie, co sądzisz o kierowaniu się wskaźnikiem "WIG20_vs_WIG250" podczas "dobierania spółki do portfela" ?

Chodzi mi o to że:
- gdy WIG20_vs_WIG250 "po osiągnięciu dołka rośnie" (przy WIGu w trendzie rosnącym), to szukać "perełek" wśród spółek WIG20.
- gdy WIG20_vs_WIG250 "po osiągnięciu górki maleje" (przy WIGu w trendzie rosnącym), to szukać "perełek" wśród spółek WIG250.

Trochę szkoda, że nie ma dostępu do zachowania się mWIG40 względem innych indeksów bo ostatnimi czasy nie zachowuje się on "pomiędzy" WIG20 a sWIG80", tylko znacznie lepiej sobie radzi od tych obu indeksów (czyli tak jakby to w nim "siedziała" większość "perełek").

Co generalnie sądzisz o zastosowaniu w "filtrowaniu spółek" kryterium WIG20 / mWIG40 / WIG250 w kontekście "aktualnego zachowania się tych indeksów względem siebie"?

Ma to sens? (Współczynnik WIG20_vs_WIG250, chyba mówi nam o aktualnym "zachowaniu się" kapitału drobnych inwestorów względem kapitału zagranicznego i dużych krajowych funduszy?) Bo aż kusi wykorzystanie tego "falowania" współczynnika WIG20_vs_WIG250 (Czyli teraz powinno się szukać "perełek wśród spółek z WIG20?)

Andrzej pisze...

Z tym lepszym zachowaniem się spółek mWIG40 względem pozostałych indeksów to wygląda to tak jakby spółki z WIG20 były już za duże aby dalej dynamicznie rosnąć a spółki z sWIG80/WIG250 były za małe aby sobie dobrze radzić za granicą (co gdy obecnie eksport nakręca PKB ma spore znaczenie).
Więc idealnie odnajdują się tu średniaki z mWIG40. Tylko czy tak będzie dalej?
Co Wy sądzicie o kierowaniu się "filtrem" przynależności do któregoś z indeksów podczas dobierania spółek do portfela?

10procentrocznie pisze...

Zacznę od tego, że może być ciężko przewidzieć czy wzmacnianie się dużych spółek względem słabych jest trwałe czy tylko chwilowe. Przez to ciężko powiedzieć czy to dobry moment na szukanie perełek w WIG20.


To co wiemy na pewno, to że w długim terminie małe spółki radzą sobie lepiej niż średnie, a średnie lepiej niż duże i myślę, że anomalia w postaci silnego mWIG40 nie jest trwałą tendencją, tylko odchyleniem od normy, a więc bałbym się pod to grać.

Andrzej pisze...

Dzięki. A w jaki sposób mogę na "fundamentalnej" odfiltrować spółki o niskiej płynności? Kryterium wolumenu lub wartości bez odniesienia do "free float" czy kapitalizacji chyba nie wydaje się zbyt dobre podczas przeszukiwania ponad 400 "różnorodnych pod względem ilości i wartości akcji".
Pewnym rozwiązaniem chyba może być zaznaczenie WIG20, mWIG40 i WIG250 bez zaznaczenia WIG?
Chodzi mi o "info", że GPW sama wyrzuca z indeksów spółki z "Listy Alertów i/lub Strefy Niższej Płynności".

http://www.bankier.pl/wiadomosc/GPW-po-sesji-31-marca-wykluczy-z-indeksow-16-spolek-3091218.html

10procentrocznie pisze...

Ja do odfiltrowywania mało płynnych spółek na fundamentalnej używam kryterium obrotu. Pomijam free float i kapitalizację, a skupiam się jedynie na tym czy w razie nagłej potrzeby będę w stanie sprzedać akcje bez ogromnego spadku ceny. Drugim podejściem jest to co piszesz z indeksami czyli np. szukanie spółek tylko z WIG250.

Andrzej pisze...

Filipie, z całej "serii" artykułów w których używasz CLI Poland / IWW do przewidzenia Bessy posługujesz się "CLI Poland" w wersji "12-month rate of change of the trend restored CLI". Natomiast na Makrosferze zaimplementowałeś CLI AA Poland w wersji "Normalized CLI". Widać (tak jak w tej prognozie), że świetnie ten wskaźnik prognozuje punkty zwrotne. Może w przyszłości warto by było dołożyć do Makrosfery "CLI Poland" w wersji "12-month rate of change of the trend restored CLI" bo ten jest chyba bardziej przydatny np na dziś (2014.04.01) "Normalized CLI" wygląda jakby "złapał szczyt" a "12-month rate of change of the trend restored CLI" się "pnie do góry".

Czy "liczba rosnących gospodarek" z tego i innych artykułów to to samo co "Growing Countries" na Makrosferze? (bo trochę jakoś te "kształty" mi inaczej wyglądają).

Dzięki, za "porządne lekcje makroekonomii i analizy fundamentalnej" - czytam sobie historyczne artykuły bloga ;-) bo wiedza jest w nich naprawdę wartościowa.

10procentrocznie pisze...

Cieszę się, że artykuły się przydają :)


Co do CLI to jakiś czas temu OECD zaczęło publikować wersję "trend restored" z kilkumiesięcznym opóźnieniem co uniemożliwiało analizę na bieżąco. Tak jest chyba aż do teraz. Na stronie OECD najnowsze dane "trend restored" dla Polski dotyczą września 2013. Dlatego aby uniknąć opóźnień korzystam z wersji "normalized", która jak sprawdziłem radzi sobie mniej więcej tak samo dobrze jak "trend restored".


"Liczba rosnących gospodarek" to to samo co "growing countries" w makrosferze. Być może są jakieś drobne różnice wynikające z dodania kilku nowych krajów do bazy OECD, ale nie wpływają one znacząco na przesunięcie dołków czy szczytów wskaźnika, także spokojnie można założyć, że to to samo.

Jeśli po dodaniu Twój komentarz jest niewidoczny, upewnij się czy Twoja przeglądarka ma włączoną opcję obsługi ciasteczek (cookies).

Prześlij komentarz