poniedziałek, 2 maja 2016

Jaka inflacja jest idealna dla hossy?


Inflacja pokazuje jak szybko nasze pieniądze tracą na wartości. Inaczej mówiąc, pokazuje o ile więcej, w tym roku, musimy zapłacić za te same produkty, które kupowaliśmy rok temu. Problem polega na tym, że inflacja w danym okresie jest wyrażona jedną liczbą dla całego kraju (CPI). Np. obecnie inflacja wynosi -0,9%, a przecież tak naprawdę wszystko zależy od tego na co wydajemy swoje pieniądze. Osoba z marginesu, której głównym wydatkiem są papierosy i alkohol zupełnie inaczej odczuje zmiany cen niż ktoś bogatszy zostawiający pieniądze głównie w restauracjach, hotelach i teatrach; a jeszcze inaczej będzie na inflację patrzeć gospodyni domowa, która musi wykarmić gromadkę dzieci.

Wartość inflacji publikowana przez GUS jest wypadkową inflacji wszystkich osób w kraju, co dobrze można porównać do zarobków na poziomie średniej krajowej (ok. 4000 zł). Niby jest to zbiorcza liczba dla kraju, ale przez to że rozstrzał w obie strony jest bardzo duży, to nie oddaje ona prawdziwej sytuacji.


Dlatego w dzisiejszej analizie zamiast standardowej miary inflacji (CPI) wykorzystamy tylko tą jej część która jest możliwie mocno wspólna dla wszystkich mieszkańców czyli żywność. Nie każdy chodzi do teatru i nie każdy pali papierosy, ale każdy musi jeść, a przez to popyt na żywność jest w miarę  przewidywany co powinno zapewniać wystarczająco dobre połączenie inflacji cen żywności z cyklem koniunkturalnym. Sprawdźmy to:


Jak zwykle zamiast wartości bezwzględnych bardziej interesuje nas dynamika zmian. Okazuje się, że wykazuje ona sporą cykliczność. W ciągu ostatnich 18 lat mieliśmy 4 pełne cykle na przemian rosnącej i spadającej inflacji.

Na wykresie zaznaczyłem momenty, tuż przed głównym wystrzałem hossy ku górze:


Momenty te to:
  • marzec 2003 r.
  • październik 2005 r.
  • luty 2009 r.
  • sierpień 2012 r.
Jeśli naniesiemy je na nasz wykres inflacji cen żywności oto co zobaczymy:


Okazuje się, że wszystkie 4 momenty, gdy grzechem było nie kupować akcji, występowały gdy inflacja spowalniała.

W podobny sposób możemy spojrzeć na momenty, które były idealne do ewakuacji z rynku akcji (tuż przed dużymi spadkami):


Były to:
  • lipiec 2000 r.
  • wrzesień 2004 r.
  • czerwiec 2007 r.
  • maj 2011 r.
  • listopad 2013 r.
Nanosząc je na wykres dynamiki inflacji otrzymamy następujący obraz:



Tym razem wydźwięk nie jest idealny, bo przez ostatnie 4 lata dynamika inflacji była cały czas spadająca, ale wciąż cztery z pięciu momentów, gdy należało się ewakuować z akcji wypadały gdy inflacja cen żywności coraz bardziej przyspieszała.

Można z tego wysnuć wniosek, że im szybciej inflacja spada (jej dynamika jest mocno ujemna) tym większa szansa na stworzenie w tej okolicy dołka bessy, a więc miejsca gdzie należy kupować akcje.

Analogicznie im szybciej inflacja rośnie (jej dynamika jest mocno dodatnia) tym większa szansa na stworzenie w tej okolicy szczytu hossy, a więc miejsca gdzie należy pozbywać się akcji.

Wróćmy teraz do absolutnych wartości inflacji cen żywności (bez dynamiki i bez średniej ruchomej):


Czerwonymi strzałkami zaznaczyłem miejsca tuż przed rozpoczęciem bess. Okazuje się, że w czterech z pięciu przypadków, aby bessa mogła się rozpocząć inflacja cen żywności musiała wynieść co najmniej 7% - 8%. Tylko w ostatnim przypadku (z 2013 / 14 r.) bessa zaczęła się pomimo tego, że inflacja nie ustanowiła lokalnego szczytu i wynosiła tylko ok. 2%. Czy to mogła być jedna z przyczyn wyjaśniających dlaczego ostatnia bessa była niespotykanie łagodna? Po prostu wcześniejsza hossa była na tyle krótka i delikatna, że nie zdążyła rozkręcić inflacji koniecznej do powstania pełnoprawnej bessy.

Jeśli tak jest, to można wysnuć wniosek, że nie musimy bać się żadnej większej bessy dopóki inflacja znów się nie rozkręci do poziomów w okolicach 7% - 8%.

Tezę o tym, że bardzo mocny spadek inflacji tworzy okazję do zakupu możemy przetestować na dwóch historycznych sytuacjach. Patrząc jeszcze raz na ten sam wykres co na początku artykułu, widzimy, że prawdziwie głębokie spowolnienia inflacji, mieliśmy w Polsce, w ciągu ostatnich kilkunastu lat, właśnie dwa razy:



  • W czerwcu 2002 r. inflacja zmniejszyła się w ciągu roku o 7 pp.
  • W maju 2006 r. inflacja także zmniejszyła się w ciągu roku o 7 pp.
Trzecią z kolei sytuacją tego typu jest w miarę aktualny moment z przed roku (dokładniej z lutego 2015 r.) kiedy to inflacja zmniejszyła się w ciągu roku o 4 pp.

Nanosząc te trzy momenty na wykres cen giełdowych widzimy, że:


Pierwsze dwa wyznaczały bardzo dobre miejsca do kupna akcji. Czy trzecie także okaże się dobre?

Wnioski:
  • Bardzo niska, spadająca inflacja wyznacza dobry moment do zakupu akcji.
     
  • Bardzo wysoka, rosnąca inflacja wyznacza dobry moment do sprzedaży akcji.
Obecna sytuacja:
Obecnie inflacja cen żywności wynosi 0,8% i w ciągu ostatniego wzrosła aż o 4,1 p.p. (z poziomu -3,3%). Oznacza to, że inflacja rośnie, ale wciąż jest niska. Jest to dość mocny sygnał potwierdzający to, że dołek bessy jest już za nami. Teraz spodziewamy się dalszego wzrostu inflacji cen żywności, która potwierdzałaby dobrą kondycję realnej gospodarki, a ta z kolei jest nierozerwalnie powiązana z hossą na giełdzie.


Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów:

Brak komentarzy:

Jeśli po dodaniu Twój komentarz jest niewidoczny, upewnij się czy Twoja przeglądarka ma włączoną opcję obsługi ciasteczek (cookies).

Prześlij komentarz